MALARSTWO

Fascynujące odkrycie malarstwa nowoczesnego nastąpiło w szkole podstawowej, podobnie jak poznawanie innych kultur oraz początki malowania. Magia ornamentu i żywych czystych barw tworzyła pierwsze konflikty. W liceum miała miejsce pierwsza akceptacja inności i wystawa malarstwa w gablocie. Trochę żal do dziś, że wszystkie prace z wystawy zabrał nauczyciel, ale entuzjazm do malarskiego obrazowania nie mija od tamtego czasu. Na studiach malowanie podwójne – prac na zaliczenie na uczelni oraz prac dla siebie, bardzo odległych od normatywności szkoleniowych. Fascynacja sztuką tantryczną zaowocowała pogardą dla europocentryzmu i identyfikacji malarstwa z przykładami zmanipulowanymi przez wszystkowiedzących historyków sztuki.
Po przeprowadzeniu się do Wrocławia malować mogłem dopiero gdy pozyskałem dziewięciometrowe pomieszczenie wzmacniacza antenowego telewizji. Malarskie komentarze do ówczesnego życia społecznego, na przykład Partykularyzm w kratkę dwa jaja i kilka glist, to najzwyczajniej rodzaj żartu dla posiadaczy specyficznego poczucia humoru (i z tym jest kłopot największy). Także opowieści o sobie używały jako bohatera postaci klauna w błazeńskim przebraniu w kratkę. Nie wpływa to na powagę wytworów artystycznych dobrze odbieranych przez poważne środowisko – od awangardy po miłośników realizmu. Jako człowiek żyjący na marginesie oficjalnego życia artystycznego znalazłem jednak dzięki malarstwu łaskawą formułę istnienia i zarobkowania. Pracowałem dużo i współpracowałem z kilkoma dobrymi galeriami sprzedającymi moje prace, głównie klientom spoza kraju. Tytuł obrazu Najlepiej czuję się na obrazie dobrze ilustruje moje samopoczucie w tamtym czasie.
Potem nastąpiło bardzo wiele zmian. Twórczość wizualna przestała być jedyną formą utrzymania i w różnych czasach jej nasilenie się zmieniało. Przygotowując aktualnie spis prac od 1979 do 2019 uświadomiłem sobie powiązania między czasem a dynamiką mojej pracy. Najwspanialszym czasem dla uprawiania twórczości jest okres od wyprowadzki z Wrocławia na wieś, do domu zbudowanego przez siebie, położonego trzy kilometry od Wrocławia. Maluję, kiedy odczuwam taką potrzebę. Najważniejszą dziś wartością, wręcz luksusem, jest moja autonomia. Maluję obrazy, których tytuły zawierają świadome błędy ortograficzne, na przykład Życie w życi, ale to nie ten tytuł odzwierciedla mój nieustający entuzjazm do tej śmiesznej i prymitywnej aktywności. „Pogodna uważność” to tytuł wystawy, na którą malowałem prace, kiedy odwiedził mnie sołtys mojej wsi i zapytał, jak ma się nazywać ulica, na której mieszkam, gdyż wieś wprowadza nazwy ulic. Odpowiedziałem, że Pogodna i tak się stało. Mieszkam więc i pracuję przy ulicy Pogodnej, w pogodnym nastroju tworząc pogodne prace i dzieląc się chętniej pogodą ducha, którą cenię jako ważny element współobecności wśród innych.